Blaszani bębniarze


Obraz może zawierać: 4 osoby, ludzie stoją

Trzeci i zarazem ostatni dzień festiwalu otworzył spektakl pt. "Blaszany bębenek" w wykonaniu Teatru Tetraedr z Raciborza.

Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, oglądając ten spektakl, że już to gdzieś widziałem. Tych samych ludzi, podobną scenografię, sytuację, etc. Zupełnie jak gdybym oglądał kolejny odcinek serialu.
Zeszłoroczne "Gwoli jakieś tajemnicy" urzekło mnie swoją formą. Scenami zbiorowymi, kreacją bohaterów, sposobem ogrania gombrowiczowskiego pierwowzoru.
Tegoroczny "Blaszany bębenek", oparty o tekst Guntera Grassa wywarł bardzo podobne wrażenie. Choć nie tak silny, dynamiczny, jak jego poprzednik, zdawał mi się po raz kolejny podtrzymać wiarę w to, że taki teatr można jeszcze robić! Ba, z powodzeniem!
Nim ktoś zapyta, spieszę z odpowiedzią - teatr przejmujący, minimalistyczny, oparty na słowie, historii, narracji. Teatr, w którym gest nie zastępuję słowa, idzie z nim ramię w ramię. Teatr, w którym tekst i gest istnieją obok siebie, stanowiąc pion spektaklu.

Historia małego, "przewlekle trzyletniego" dobosza Oskara porusza. Nie wiem, czy trzyma w napięciu, ale z pewnością przejmuje i aż prosi się o zakończenie. Dzieje Oskara widz poznaje powoli, bez większego pośpiechu, jednak nie w sposób linearny, a wydarzeniowy. Kolejne epizody z jego życia dodatkowo łączą się w czasie z "Wielką" narracją historyczną, a czwórka aktorów wykonuje bardzo dobrą aktorską robotę, przeprowadzając nas przez życie małego bębniarza z destrukcyjnym głosem.

Krótko mówiąc: byłem, widziałem, polecam.
Resztę zobaczcie sami.


Ziernicki

Komentarze

Popularne posty